Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaraz powiemy. Niekiedy losy ludzkie zależą od tego, czy ktoś stoi lub siedzi.
Podróżna opowiedziała swą historję nieco zmienioną.
Że była robotnicą, że ją mąż odumarł, że w Paryżu zabrakło roboty, i że idzie szukać jej gdzieindziej, w swoich stronach; że dziś rano opuściła Paryż, pieszo; że niosąc dziecko i czując się znużoną, wsiadła na wózek jadący do Villemomble; że z Villemomble piechotą przyszła do Montfermeil: że jej mała szła trochę, ale nie wiele — to takie młode — i że trzeba było ją wziąść na ręce, bo aniołek usnął.
Tak mówiąc, namiętnie pocałowała córkę i obudziła. Dziecię otworzyło oczy, wielkie oczy niebieskie jak u matki, i patrzyło, na co? Na nic, na wszystko z tą miną, niekiedy surową, dziatek, będącą tajemnicą ich świetlanej niewinności wobec naszych cnot mrocznych. Rzekłbyś, czują się aniołami, a nas mają za ludzi. Później dziewczynka się rozśmiała i chociaż matka ją zatrzymywała, spuściła się na ziemię z tą nieposkromioną energją malca, chcącego biegać. Nagle spostrzegła dwie dziewczynki na huśtawce, zatrzymała się i otwarła usta zdumiona.
Matka Thenardier odwiązała córki, zsadziła je z huśtawki i rzekła:
— Bawcie się we troje.
W takim wieku znajomość łatwo się zabiera; po chwili małe Thenardier bawiły się z nowo przybyłą, kopiąc dołki w ziemi: rozkosz niewymowna.
Nowo przybyła była niezmiernie wesoła; dobroć matek wyraża się w wesołości ich drobiazgu; wzięła patyczek i jak łopatą energicznie jęła kopać dół wielki jak dla muchy. Robota grabarza staje się wesołą, gdy nią się zajmuje dziecię.
Dwie kobiety nie przestawały rozmawiać.
— Jak małej na imię? — zapytała matka Thenardier.
— Cozetta.