Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdarzyło się, że jeden z powozów, który z trudnością, dojrzeć było można przez rozłożyste gałęzie klonów, zatrzymał się na chwilę, potem popędził cwałem. Zdziwiło to Fantinę.
— Rzecz osobliwsza! — rzekła. Nie wiedziałam, że dyliżanse zatrzymują się kiedy.
Favouryta wzruszyła ramionami.
— Ta Fantina jest zabawna. Najprostsza rzecz ją dziwi. Przypuśćmy, jestem podróżnym; mówię do konduktora: pójdę pieszo naprzód, przejeżdżając, zabierzesz mię pan z bulwaru. Dyliżans jedzie, konduktor mię spostrzega, zatrzymuje się, i zabiera. To się codziennie przytrafia. Nie znasz życia, moja droga.
Upłynęło chwil kilka, nagle Favouryta jak ze snu zbudzona zawołała:
— Cóż, a nasza niespodzianka?
— To prawda — dodała Dahlja — sławna niespodzianka?
— Tak ich długo nie widać! — rzekła Fantina.
Ledwie Fantina tych słów domówiła, wszedł chłopiec, który posługiwał do stołu. Trzymał w ręku coś podobnego do listu.
— Co to jest? — zapytała Favouryta.
Chłopiec odpowiedział:
— Ten papier panowie zostawili dla pań.
— Czemużeś go zaraz nie przyniósł?
— Bo panowie — odrzekł chłopiec — kazali oddać paniom po upływie godziny.
Favouryta wyrwała papier z rąk chłopca. Był to list w istocie.
— Patrzajcie! — rzekła — bez adresu. Ale oto co napisane u góry:
To jest niespodzianka.
Żywo rozpieczętowała list, otworzyła i czytała (umiała czytać):
„O nasze kochanki!