Strona:Wiadomości Literackie 5 XII 1937 nr 50 (736) wybór.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myka mu przez uszy bez żadnego wrażenia. Było to zupełnie obojętne ględzenie połechtanego po kieszeni pana, Kamil przyznawał mu rację, przejęty jednocześnie wstrętem do pospolitości tej racji. W tej chwili cieszył się, że będzie miał trochę pieniędzy, z których część tylko użyje na kupno pożywienia dla ojca. Wstał z krzesła i przybrał wyraz smutnej nieporadności, sieroctwa. Przyjął pieniądze, został pogłaskany po głowie i wyszedł, słuchając słów pana Sołtyńskiego, który wydawał jakieś polecenie woźnemu.

...w Brazylji w r. 1935

Niema poezji w kontakcie miasta ze słońcem. Wszelkie próby życzliwych metafor w tej dziedzinie demaskuje główne