Na równych łatwo jeźdźcom rozwinąć się polach I drwić sobie, patrzący, jak szaleje zwierz;
Tu rzecz się ma inaczej, w lasach tak się dzieje: O kłody próchniejące potyka się koń,
Częstokroć mylą jeźdźca wysypiska krecie Lub wstrzyma ślizgawica, którą kryje śnieg.
Nie łatwo też omijać obwisłe konary; Na ścieżkach niezliczonych skryta czyha śmierć,
Gdy padnie kto, wnet zwierz go pochwyci, lub konia — I oto nikłe ciało już w powietrzu masz.
Częstokroć najdzielniejszy, uszedłszy jednemu, Nadzieje się na mknący z innej trony róg.
Jeżelibym chciał wszystko, co tylko jest znane, O zwierzu tym przytoczyć, powtórzyć, co wiem,
Nie byłoby zapewne końca moim słowom I jakąż-by to księgę musiał pisać człek!
A przecież za niebaczne mogłyby uchodzić Te łowy i zabójcze: — padł niejeden mąż!
Jeżeliby ich winy nie zmył sam ich sprawca, Co imię, pełne chwały, dzierży po dziś dzień.