Strona:Wawrzyniec Augustyn Sutor - Życie pasterskie w Tatrach.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zaczyna taniec przebierając nogami w najrozmaitszy sposób, skacze, tupie, poświstuje lub wykrzykuje. Jedna z dziewcząt krokami drobnemi tańczy (bockuje) wokoło mężczyzny tańczącego, to zbliża się do niego, to znów oddala. Muzyka towarzysząca na skrzypcach i basach nie należy do zbyt przyjemnych, jest monotonną i melancholiczną. Gdy się już tancerz do sytu nadrepci i natupie, wtedy porywa nadskakującą przed nim tancerkę i wykręca się z nią hołupca z niewymowną prędkością. A młódź góralska całkiem odrębna od młodzieży zamieszkującéj podgórze Karpat. Nie ujrzysz tu ponurych spojrzeń, ani głupowatego oblicza, jakie tych cechuje. Z młodego chłopca lub dziewczyny wiejskiéj na równinach, trudno czasami wydobyć odpowiedzi na najprostsze zapytanie: juhas przeciwnie nietylko zaraz ci odpowie, ale z naiwnością i śmiałością sam cię zasypuje mnóstwem pytań, gawędzi wesoło i dużo — pasterka zaś na każdy żarcik ma gotową odpowiedź i nieraz tak się zręcznie odetnie, że dowcipniś miejski zostaje pokonany.
Juhasi i w ogóle pasterze górscy otoczeni najpiękniejszemi obrazami wdzięcznéj przyrody, oddychając wonném i lekkiém powietrzem, nie troszcząc się o nic w świecie, a przytém pełni czerstwego zdrowia i sił, mają umysł swobodny więc wesoły. Życie pasterskie z wszystkiemi swemi przyjemnościami, a dodajmy z słodkiém próżnowaniem, odpowiada najbardziej ich usposobieniu, ma dla nich wielki urok i powab. Juhas kocha swe skały, doliny i wierchy, oddalony od nich tęskni za niemi; z dziwną lekkością wspina się śmiało po niedostępnych urwiskach ponad przepaściste głębie; jak mieszkanka tych gór kozica wdziera się szybko na gładkie prostopadłe turnie i paląc na krótkim cybuszku maleńką fajkę, lubi dumać i rozglądać się z zadowolnieniem po przecudnym krajobrazie rozścielającym się u stóp jego.
W szałasie również wesołe i gwarne prowadzi życie. Wieczorami zasiadają pasterze i juhasi około ogniska (watry), na którém ogień całą noc się pali, i kurząc fajki lubią słuchać opowieści starych baców o junactwie i przebiegłości opryszków (zbójników) tatrzańskich, którzy przed laty byli postrachem mieszkańców dolin. Najsławniejszym junakiem i bohaterem nietylko u Podhalan ale i u wszystkich Słowaków węgierskich jest Janosik. Prawdopodobnie żył on w połowie zeszłego wieku, bo tradycya o nim żywa krąży w Tatrach; wszystko, co tylko wyobraźnia górali mogła wymyślić najświetniejszego w życiu opryszka, otacza tę postać. Najwięcéj broił Janosik w Liptowie, Orawie, na Spiżu i pomiędzy Podhalanami; zapuszczał się wprawdzie daléj do Tatr i gór Rożnawskich, ale w Tatrach i przyległych miasteczkach najwięcéj dokazywał wspólnie z swymi dwunastoma towarzyszami. Pokazują w Tatrach miejsca, kędy przechodził do Węgier, skały, na których biesiadował, groty, które zamieszkiwał. Miał być nadzwyczaj silnym, w przedsięwzięciach zuchwałym, trafnym strzelcem, zręcznym tancerzem, dorodnym junakiem, a w postępkach wspaniałym i dobroczynnym. Według opowiadań góralskich, prawie wszystko co odbierał bogatym, oddawał biednym. Kochanek miał mnóstwo, które za nim szalały. Te przymioty razem wzięte uczyniły Janosika ideałem całéj góralszczyzny i dlatego Podhalanie wszystkie odpowiednie ich charakterowi doskonałości i całą poezyą w nim skupili. Smutny jednakże był koniec jego. Złapany w Liptowie, został w Mikołaszu powieszonym. Napotkać można jeszcze niezgrabnie malowane obrazy po całéj góralszczyznie słowackiéj i polskiéj na ścianach wiszące, przedstawiające Janosika z towarzyszami. Zbójnicy owi niepokojący szałasy, niekiedy rozzuchwaleni napadali na podróżnych, rabowali domy, dopuszczali się gwałtów i morderstw w nizinach, ale zato góralom nie czynili krzywdy, a w szałasach ograniczali się na wzięciu nieco serów, zabiciu i upieczeniu barana, czemu nawet radzi byli bacowie i juhasi, bo gdy opryszki nawiedzili szałas, rozpoczynała się w nim wesoła a czasem i rozpustna biesiada.