Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 62 —

mię nagle obudziła myśliwska trąba; Dijana pierwsza stanęła mi na myśli. — Kazałem natychmiast osiodłać konia, ubrałem się prędko, i w kilka minut wyszedłem na dziedziniec, gdzie już wszystko było gotowém. Stryj mój, który podobno niespodziewał się, aby synowiec jego wychowany za granicą lubił polowanie, zdziwił się, gdy mię ujrzał, i zdawało mi się, że powtórne jego powitanie nie było tak uprzejme jak pierwsze.
— Czy i ty chłopcze? — dobrze, ale pamiętaj na przysłowie: Kto leci nad przepaścią, może w niéj kark skręcić.
Któż z młodych, niewolałby raczéj być posądzonym o jakąkolwiek właściwą wiekowi przywarę, jak o nieumiejętność jeżdżenia na koniu? i ja podobnie ufny zręczności mojéj i odwadze, dotknięty nieco napomnieniem stryja, — odpowiedziałem żywo: — że się spodziewam, iż z końcem polowania odda mi zasłużoną sprawiedliwość.
— Możesz być najlepszym jeźdzcem, — rzekł Baron, — nie zaprzeczę, — ale nie o to tu idzie. — Powiadam ci chłopcze, bądź ostróżnym. — Ojciec twój pisał żeby cię miéć na oku, — a tu widzę, że cię trzeba jeszcze prowadzić na paskach, bo inaczéj mógłby cię kto inny poprowadzić na postronku.
Téj osobliwszéj perory zupełniem nie rozumiał; wyrzeczona jakby nawiasem, zdawała się raczéj być skutkiem jakiejś przelotnéj myśli, aniżeli chęci napomnienia mię za istotną winę: wnosząc przeto, że albo musi odnosić się do ucieczki mojéj z bankietowéj sali, albo, że głowa szanownego strja jeszcze zupełnie nie wyszumiała z dymów wczorajszéj biesiady, — pomyślałem tylko, że po takiém przyjęciu niewypada długo gościć w tym domu, i natychmiast pośpieszyłem na spotkanie Miss Vernon, która z uśmiechem zbliżała się ku mnie. — Godni braciszkowie zdawali się mieć chęć przywitania się ze mną; ale gdym ujrzał, że