Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 441 —

o zbrodnią stanu, wymienioną w rozdziale 3, postanowienia Króla Jmci Wilhelma, wydanego w roku 13 jego panowania.
Tu znowu zaczęto mocno do drzwi stukać.
— Proszę o cierpliwość panowie, — rzekłem usiłując zyskać na czasie, — proszę o cierpliwość. — Oto wstaję natychmiast; a jeżeli w rzeczy saméj wyrok jest prawomocny i formalnie sporządzony, nie doznacie żadnéj przeszkody.
— Niech żyje król Jerzy ukochany nasz monarcha! zawołał Andrzéj. — Albom nie powiedział, że nie ma u nas ani papistów, ani jakóbitów?
Ociągałem się póki mogłem; ale gdy w końcu zagrożono mi wyłamaniem drzwi, musiałem otworzyć.
Wszedł Jobsohn, a za nim kilku pachołków, między którymi poznałem młodszego Wingfielda. On to zapewne sprowadził mi tych nieproszonych gości. — Wyrok, dla którego spełnienia przybyli, obejmował imiona Fryderyka Vernon, oraz ich wspólnika i doradzcy Franka Osbaldyston. Niepodobna było myślić o obronie; opierałem się jednak przez czas niejaki, aby jeszcze zyskać chwilę przewłoki.
Z wielkiém przerażeniem ujrzałem, że Jobsohn poszedł prosto do drzwi ukrytych pod obiciem, otworzył je, i wszedł do pokoju, w którym hrabia przebywał. Wkrótce jednak wrócił i rzekł do swoich:
— Kotliny jeszcze ciepłe, ale zajęcy już nie ma; lecz jeśli potrafiły wymknąć się z rąk strzelca, nie ujdą przed chartami.
Jakoż krzyki, które w tejże chwili rozległy się po ogrodzie, przeświadczyły mię, że słowa Jobsohna nie były próżne. Nie wyszło pięciu minut, gdy Rashleigh wszedł do biblijoteki, prowadząc za sobą hrabiego Vernon i jego córkę.