Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 439 —

ze skały w głębie jeziora. Znakiem śmierci naszéj miał być wystrzał działa, przy którém, z zapalonym lontem w ręku, stał sir Fryderyk Vernon, przybrany w ubiór kardynalski i celebrujący w tym smutnym obchodzie. Nie potrafię ci wysłowić, jak mocne wrażenie sprawiła na mnie ta gra wyobraźni, — zdaje mi się, że widzę jeszcze przed sobą spokojną i pełną męstwa postać Djany; dzikie i okropne twarze górali oczekujących niecierpliwie chwili naszego skonu; wyraz nieubłaganego fanatyzmu, który się malował w spojrzeniu hrabiego Vernon. — Błysnęło światło, grom wypadł, — pobliskie skały powtórzyły go w tysiączném echu. — Zerwałem się nagle z kanapy, a marzenia snu zmieniły się wkrótce w rzeczywistą obawę.
Hałas który mię przebudził, nie był idealny, — zdawało mi się, że go ciągle słyszę; ale dopiéro w kilka minut, odzyskawszy zupełną przytomność, przekonałem się, że jest skutkiem mocnego w bramę stukania. Zdjęty żywą bojaźnią o bezpieczeństwo gości moich, porwałem za szpadę, i pobiegłem czémprędzéj wydać rozkazy, aby nie wpuszczano nikogo. — Na nieszczęście droga moja pełna była zakrętów; biblijoteka bowiem leżała w jedném ze skrzydeł domu, znacznie od głównego wejścia odległém. — Gdym przybył na schody, których okna wychodziły na dziedziniec, usłyszałem jak Syddall pokornym tonem odpowiadał na głośne krzyki tych, co domagali się, aby im otworzono, w imieniu króla i na rozkaz sędziego Standish, grożąc starcowi surową odpowiedzialnością za nieposłuszeństwo. W tejże chwili zjawił się Andrzéj Fairservice; a gniéw mój doszedł najwyższego stopnia, gdym usłyszał, że rozkazuje Sydallowi, aby się oddalił i nieprzeszkadzał mu odemknąć bramę.
— Jeżeli, — rzekł, — przybywają w imieniu króla Jerzego, niemamy się czego lękać, — nie szczędziliśmy ani