Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 431 —

się w dalszą podróż, w ciągu któréj, więzienie lub śmierć, co krok spotkać mogę.
— Zrobię wszystko, co tylko w mojéj mocy, — przemówiłem z trudnością. — Miss Vernon może być pewną... chciéj wierzyć hrabio, że wdzięczność, jaką ci winienem, jest przytomną pamięci mojéj, i że nikogo, a témbardziéj pana, zdradzić nie jestem zdolny.
— Jestem tego pewny, — odpowiedział Sir Fryderyk, — a jednak przykro mi jest niewypowiedzianie, że muszę żądać od pana przysługi, może nieprzyjemnéj, a bezwątpienia niebezpiecznéj. — Wolałbym prosić o nią kogo innego, — ale los srogi, który przez całe życie nie przestał mię ścigać, nie pozwala mi dzisiaj innego uczynić wyboru.
W tém drzwi się otwieają, i słychać głos Andrzeja,
— Przynoszę świece; zapali je pan, kiedy mu się spodoba.
— W oka mgnieniu rzuciłem się ku drzwiom, a odepchnąwszy nagle Andrzeja, zamknąłem je na klucz. — Zdawało mi się, iż nie miał czasu dostrzedz, kto był w pokoju, — ale natychmiast stanęli mi na myśli dwaj jego towarzysze, i ostrzeżenie Syddalla. — Pobiegłem ile mogłem najspieszniéj do czeladnéj izby; — zdaleka słychać było głos rozprawiającego Andrzeja, jak skoro wszedłem ucichł.
— Cóż ci się stało tchórzu? — zawołałem, — zbladłeś jak trup, — włosy ci się najeżyły, — czyś ducha spotkał? czy...
— N...ie, — n...ic to, — przerwał Andrzéj drżącym głosem, — tylko, że pan... że pan wypchnął mię za drzwi tak silnie...
— Boś mię ze snu przebudził hultaju. Ale Syddall mówi że nie ma łóżek dla tych poczciwych ludzi, a pan Wardlaw zapewnia mię, iż się obejdziem bez ich pomocy; — przyszedłem więc uwolnić was do domu, — oto macie pół gwinei za fatygę, idźcie, i wypijcie za moje zdrowie.