Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/425

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 419 —

bliskie pokrewieństwo ze zdrajcą Rashleighiem, zamykały przede mną serca ich i usta; za usługi, na jakie tylko zdobyć się mogłem, odbiérałem w nagrodę zimne i wymuszone dzięki; a w miarę jak ramię sprawiedliwości zmniejszało liczbę tych, do których starałem się zbliżyć, — oczekujący wyroku, tém więcéj okazywali wstrętu stronnikowi panującéj dynastyi. Widok śmierci towarzyszów, uczynił ich obojętnymi na wygody życia, które co chwila spodziewali się utracić. — Nie zapomnę nigdy odpowiedzi jednego z nieszczęśliwych więźniów na zapytanie, w czém mógłbym położenie jego osłodzić:
— Spodziewam się, — rzekł, — panie Osbaldyston, że oświadczenia pańskie są szczére; i dla tego wdzięczny jestem za nie, — lecz przebóg! czy sądzisz, że można ludzi jak bydło tuczyć przed zabiciem? — czyliż nie widzimy, że codzień kilku przyjaciół naszych wychodzi z więzienia tego na rusztowanie? i czyliż możemy wątpić, że i nas spotka podobny koniec?
W gruncie zatem rad byłem, że opuszczę Londyn, Newgate, i okropne sceny, które się działy w ich murach, a odetchnę wolném Northumberlandu powietrzem. — Andrzéj Fairservice pozostał przy swoich obowiązkach, raczéj z woli ojca, jak z mojéj; że zaś znał dokładnie Osbaldyston-Hall i pobliskie okolice, i z tego względu mógł mi być przydatnym; postanowiłem zatem wziąć go z sobą, zwłaszcza, iż miałem przytém zamiar powrócić mu dawną posadę ogrodnika, i tym sposobem rozstać się z nim na zawsze. — Nie pojmuję, jaką drogą potrafił zjednać sobie względy ojca mego; bo chociaż z niepospolitą zręcznością umiał grać rolę przywiązanego sługi, łatwo atoli było dostrzedz, że niemniéj zręcznie obdziérał kieszeń pana swego, ilekroć upatrzył sposobną ku temu porę. Cała więc wierność Andrzeja