Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 36 —

się utrzyma na tronie, szanowny poborca może zostać intendentem korony, a zacny nasz pan Quitam, komissarzem jeneralnym; — pewny jestem, że i ten pan co woli siedziéć na swoim tłomoczku jak na krześle, otrzyma zasłużoną nagrodę. Równie i król Jakób niemniéj jest wspaniałym, i jeśli odzyska berło, zrobi, kiedy zechce, wielebnego proboszcza arcybiskupem Kantuaryjskim, doktora Mixit piérwszym chirurgiem dworu, a królewską swoją brodę powierzy staraniu przyjaciela naszego pana Latherum. Ale ponieważ wątpię, aby którykolwiek z obu tych monarchów dał choć szklankę wina Robertowi Campbell, widząc nawet że umiéra z pragnienia, głosuję zatém na gospodarza naszego pana Jonathana Brown, pod warunkiem, że nam przyniesie jeszcze butelkę tak dobrego wina, jak to, cośmy wypili.
Ten dowcipny wykręt okryto powszechnemi oklaskami, których i gospodarz nie szczędził, a wydawszy rozkazy, aby warunek, od którego zależał przyszły jego majestat spełniono, zrobił uwagę: — że lubo pan Champbell jest spokojnym obywatelem, nie raz jednak w potrzebie okazał się mężnym jak lew, z szablą w ręku pokonał siedmiu zbójców na drodze z Whitson-Tryst.
— Mylisz się, panie Jonathan; było ich tylko dwóch i oba tchórze do tego.
— Jakto? — zawołał mój towarzysz przysuwając swoje krzesło, a raczéj tłomoczek bliżéj Campbella, — jakto? jegomość sam jeden pokonał istotnie dwóch zbójców?
— Tak jest, — odpowiedział Campbell; — a cóż w tém nic dziwnego?
— Na honor, — rzekł piérwszy, — miałbym sobie za szczęście towarzyszyć wam w podróży, — ja jadę na północ.
To pierwsze i dobrowolne wyznanie mego towarzysza