Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 359 —

bywając Forth po moście, oddział ten, piękny przedstawiał widok; lecz wkrótce straciliśmy go z oczu za małym laskiem, przez który droga przechodziła.
Druga część, na któréj czele był sam książę, postępowała w należytym porządku. Aby odjąć wszelką możność ucieczki jeńcowi, wsadzono go na konia z tyłu żołnierza nazwiskiem Ewan z Brigglands, celującego wzrostem i siłą, — popręga, wiążąca obudwróch, a spięta na piersiach żołnierza, niedozwalała Rob-Royowi korzystać nawet z nieczujności swego towarzysza. — Dano mi konia i naznaczono obok nich miejsce; składaliśmy środek plutonu, któremu straż więźnia szczególnie powierzoną była, każdy żołnierz miał pistolet w ręku. Andrzéj, którego także wsadzono na małego góralskiego konika, otrzymał pozwolenie jechania za oddziałem razem ze służącymi, których była dość znaczna liczba.
Tak maszerując blisko godzinę, stanęliśmy nakoniec nad rzéką, w miejscu, gdzie ją w bród mieliśmy przebyć. Forth wypływając z obszernego jeziora, ma znaczną głębokość tam zwłaszcza, gdzie jest najmniéj szeroki. Do brzegu jego prowadził wąwóz spadzisty i tak wązki, że dwa konie obok zmieścić się w nim nie mogły; — środek zatém i tylna część oddziału, zatrzymać się musiały, gdy tymczasem przednie szeregi pojedyńczo wąwóz zaczęły przebywać. Wynikła ztąd nie mała zwłoka, a nawet nieco zamieszania; żołnierze rozmawiając z sobą, nieznacznie opuścili swe miejsca, i zbliżyli się ku brzegom rzeki, — wkrótce przyłączyli się do nich służący, a tym sposobem nieład się powiększył.
W téj to właśnie chwili usłyszałem, jak Rob-Roy odezwał się z cicha do żołnierza, za którym siedział. — Ojciec twój Ewanie, nieprowadziłby starego przyjaciela jak bydlę na rzeź, dla żadnego książęcia w świecie!