Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 355 —

jego, które ubiór góralów odkrywa oku. — Nogi, a nadewszystko kolana, zarosłe były krótkim kędzierzawym, czerwonym włosem, podobnym do sierci bydląt północnéj Szkocyi. Odmiana stroju, obok najdokładniejszéj o charakterze jego i powołaniu wiadomości, sprawiła, że postać Rob-Roya wydawała mi się jeszcze dzikszą, jak przedtém; i niepoznałbym go zapewne, gdybym nie wiedział, że to on jest w istocie.
Chociaż w więzach, głowę miał wzniesioną, spojrzenie dumne, postawę pełną godności. — Powitał księcia z uszanowaniem, skłonił się lekko Galbraithowi i innym znajomym, a ujrzawszy mnie, okazał niejakie podziwienie.
— Jużeśmy się dawno nie widzieli, panie Campbell, rzekł książę.
— Tak jest milordzie, — odpowiedział Rob-Roy; — a rzuciwszy okiem na skrępowane ręce, dodał: — Żałuję tylko, żeśmy się nie spotkali w chwili, kiedy miałem większą sposobność wypłacenia się W. Ks. Mości za wszystko com Jéj winien, — ale mam nadzieję w przyszłości.
— Nie spuszczajcie się na nią, panie Campbell, — prędko płyną godziny; a wkrótce wybije i wasza ostatnia. Nie mówię tego, abym się miał naigrawać z waszego nieszczęścia; ale sami czujecie, iż śmierć wasza jest bliska. — Nie przeczę, że w wielu zdarzeniach uczyniliście mniéj złego jak inni podobnego rzemiosła; żeście okazali nieraz zdolności godniejsze lepszego celu; — lecz życie wasze było postrachem dla spokojnych sąsiadów, — rozciągaliście przywłaszczoną władzę, siejąc pełną ręką gwałty i rozboje. Zasłużyliście więc na śmierć, i musicie się na nią przygotować.
— Milordzie, — mógłbym złożyć na was samych większą część zarzutów, które mi czynicie; lubo nie powiem nigdy, że jesteście główną przyczyną wszystkich nieszczęść