Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 342 —

tak było w rzeczy saméj, ludzkość ich, przedłużyła tylko na chwilę jego los okropny. Przyprowadzono człowieka na pół umarłego ze strachu, w którego wybladłéj i zmienionéj twarzy, poznałem z wielkiém podziwieniem Morrisa.
Rzucił się do nóg Heleny, chcąc ją uściskać; ale, jak gdyby samo dotknięcie jego zhańbić ją miało, odskoczyła na stronę, — został tylko w ręku nieszczęśliwego jeńca koniec jéj plaidu, który z uniesieniem całował. Nigdy mi się nie zdarzyło słyszyć tak gorących i pokornych próśb o darowanie życia. Bojaźń, która najczęściéj zamyka usta oczekującym wyroku śmierci, Morrisowi zaś przeciwnie, udzielała niepospolitéj wymowy. Z twarzą zsiniałą jak popiół, załamując ręce w rozpaczy, rzucając na około siebie omdlałym wzrokiem, jakby chciał żegnać po raz ostatni wszystko, co go otaczało, powtarzał jedne po drugich okropne przysięgi, iż o zdradzie przeciw osobie Rob-Roya bynajmniéj nie wiedział. Zaręczał, że go szanuje i kocha nad życie; — a przez szczególną sprzeczność, którą sam tylko przestrach mógł usprawiedliwić, dodał w końcu, — że dał się uwiéść cudzéj namowie, i wspomniał imię Rashleigha. Błagał tylko o życie; życia tylko pragnął, chociażby wszystko zresztą miał postradać, — dla ocalenia życia, chętnieby zniósł nędzę i męczarnie, chętnieby resztę dni swych przepędził w najgłębszéj i najciemniejszéj gór szkockich jaskini.
Nie podobna opisać pogardy i odrazy, z jaką żona Mac Gregora słuchała próśb tych i zaklinań.
— Darowałabym ci życie, — rzekła, — gdyby życie było dla ciebie ciężarem, podobnie jak jest dla mnie, jak jest dla każdéj czułéj i szlachetnéj duszy. — Ale ty nędzniku! obojętny na brzemie nieszczęść, które świat ten uciska, pełzałbyś po nim radośnie pośród nieprawości i zbrodni; a wtenczas kiedy niewinni cierpią prześladowanie; kiedy