Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 334 —

dziesięć od spodu góry, pośliznął się, upadł, i potoczył jak kłębek pod nogi góralom, którzy podnosząc go z ziemi, splądrowali kieszenie, zdarli kapelusz, chustkę, surdut, kamizelkę, pończochy, trzewiki, a to tak zręcznie i prędko, że można powiedziéć bez przesady, iż upadł zupełnie ubrany, powstał obnażony jak szkielet. W tym stanie, bez względu na bose nogi, powlekli go przez krzaki po ostrych kamieniach na pole bitwy, na którém zgromadziła się reszta towarzyszów.
Na nieszczęście przechodząc niedaleko miejsca, w którém ja z panem Jarvie siedzieliśmy ukryci, jeden z tych ostrowidzów postrzegł i nas także. Za danym znakiem przybiegło ich sześciu, grożąc nam bronią, jeżeli się nie poddamy. — Wszelki opór przeciw tak znacznéj liczbie, byłby szaleństwem, gdybyśmy nawet mieli się czém bronić; musieliśmy przeto uledz przemocy. Zręczni służalce zaczęli się natychmiast krzątać około naszéj odzieży, i byliby niewątpliwie oporządzili jak Andrzeja, który drżąc od strachu i zimna, stał o kroków kilkanaście, gdyby na szczęście nie nadszedł Dugal. Po długiéj i żywéj sprzeczce, w któréj, jak wnosiłem z poruszeń jego, nie szczędził łajania i groźby, tyle dokazał, że górale zaprzestali łupieztwa, a nawet oddali nam już zabrane rzeczy. Wyrwał z rąk jednego chustkę moją, a w zapale bogobojnéj restytucyi, ścisnął mi ją tak mocno naokoło szyi, jak żeby brał naukę od mistrza, podczas pobytu swego w glasgowskiém więzieniu. Innemu, odebrał surdut pana Jarvie z uciętemi połami, i zarzucił mu go na plecy; a postrzegłszy, że coraz więcéj tłumu przybywa, prosił abyśmy zeszli z góry, zalecając prowadzącym pana Jarvie, jak największą ostrożność. Ośmielony tém postępowaniem Andrzéj Fairservice, zaczął także wzywać protek-