Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 331 —
ROZDZIAŁ  XXXI.
„O! biada zwyciężonym!“ — rzekł niegdyś Rzymianin,
Gdy od Gallów przeważnie Rzym ponosił klęski.
O biada zwyciężonym! Tylko mocą danin
I ofiar, zdołasz oręż powściągnąć zwycięzki
Gaulliada.

Upatrywałem na wszystkie strony Dugala między zwycięzcami. Nie wątpiłem wcale że rola którą odegrał, ułożoną została umyślnie, aby wprowadzić angielskiego oficera w niebezpieczny wąwóz, i nie mogłem wyjść z podziwienia nad zręcznością, z jaką ten na pozór nieokrzesany i na pół dziki góral potrafił ukryć swoje zamiary, wyznając jakby mimowolnie i tylko przez bojaźń niechybnéj śmierci, fałszywe wieści, które naumyślnie przyniósł. Uważałem, że spotkanie się nasze z góralami w pierwszym zapale zwycięztwa, zagrażałoby oczywistém niebezpieczeństwem, gdyż niedorosłe nawet chłopcy dobijały nielitościwie rannych, ale żyjących jeszcze żołnierzy. Chciałem więc miéć pośrednika w Dugalu przynajmniéj, ponieważ Campbell, czyli raczéj ukryty pod tem imieniem sławny Rob-Roy, nie był na polu bitwy.
Nie mogąc jednak odkryć Dugala, postanowiłem wrócić na pierwsze miejsce i rozmyślać nad sposobem przyniesienia pomocy biednemu memu przyjacielowi panu Jarvie; ale na wielką moją pociechę postrzegłem, że uwolniony z przykrego położenia, siedzi bezpiecznie pod skałą (na któréj wisiał niedawno), lubo z poczerniałą twarzą i podartém odzieniem. — Pośpieszyłem ku niemu winszując serdecznie, że go widzę w dobrém zdrowiu po tak okropném przypadku, ale uważałem, że zrazu przyjął mnie dość ozięble, i tylko częsty kaszel, który mowę jego przerywał,