Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 311 —

nie gadaj tak wiele, — trudno pojmać tego, który wié, że go szukają; i nie złapie ptaka ten, co siécią potrząsa. Ci panowie dowiedzieli się wielu rzeczy, o którychby nigdy nie słyszeli, gdyby major Galbraith nie przebrał miarki. Napróżno marszczysz czoło, i naciskasz kapelusz na oczy, bo ja się tego wcale nie lękam.
— Powiedziałem, że się dziś kłócić nie będę, — rzekł Galbraith zdobywając się na ton uroczystéj powagi, — i dotrzymam słowa, — gdy wykonam moją powinność, nie ustąpię kroku nikomu; lecz podczas służby, nie myślę o zwadzie. Ale gdzież są nasze czerwone mundury? Gdyby ich posłano przeciw królowi Jakóbowi, jużby dawno tu przybyli, ale ponieważ idzie tylko o bezpieczeństwo kraju, śpią sobie smaczno i spokojnie.
Kiedy to mówił, usłyszeliśmy regularne stąpanie dość znacznego oddziału piechoty, i w tejże chwili wszedł do izby oficer, a za nim kilku żołnierzy. Czysty język angielski, którym się odezwał, nader był przyjemny memu uchu, po przykréj i niezrozumiałéj mowie mieszkańców górnéj i dolnéj Szkocyi.
— Czy znajduję tu pana Galbraith majora milicyi hrabstwa Lennox i dwóch obywateli górnéj Szkocyi, którzy w tém miejscu na mnie oczekiwać mieli?
Odpowiedziano mu, że wszyscy trzéj są już od kilku godzin w Aberfoil, i ofiarowano posiłek, którego jednak przyjąć nie chciał.
— Spóźniłem się nieco, — rzekł daléj, — i dla tego właśnie nie radbym tracić czasu napróżno. — Mam rozkaz wynaleźć i przytrzymać dwie osoby obwinione o buntownicze zamiary.
— To do mnie nie należy, — odezwał się Inverashalloch. — Rob-Roy Mac-Gregor, zabił Duncana Maclaren z Invernenty, który był krewnym moim w siódmém poko-