Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 283 —

kaj! — Byli to wspomnieni dwaj chłopcy, wysłani w pogoń przez pannę Mattie,: przynoszący dowody jéj czułéj pamięci o swoim panu. Piérwszy podał jedwabną chustkę, ale tak ogromną, że mogłaby być żaglem jednego z okrętów, które pan Jarvie do Indyi Wschodnich wysyłał. Chustkę tę, stosownie do życzenia Mattie, obwiązał burmistrz natychmiast na około szyi. Drugi młodszy, miał tylko ustne polecenie troskliwéj gospodyni, aby pan strzegł się pilnie chłodu i zbytniego utrudzenia. Uważałem, że spełniając dany sobie rozkaz, zaledwo mógł się wstrzymać od śmiéchu. — Powiédzże jéj, — rzekł pan Jarvie, — niech nie będzie dzieckiem! a jednak, — dodał, — obróciwszy się ku mnie, — jest to dowód dobrego serca. — O! Mattie jest uważna i rozsądna dziewczyna, chociaż jeszcze tak młoda! — To mówiąc, zaciął konia i wyjechaliśmy z miasta już bez żadnéj przeszkody.
Podczas naszej podróży, po dość dobréj drodze wiodącéj ku północno-wschodnim stronom, miałem zręczność ocenić szacowne mego towarzysza przymioty. Chociaż podobnie jak mój ojciec uważał handlowe czynności za najważniejsze życia ludzkiego sprawy, nie pogardzał jednak innemi umiejętnościami, i przeciwnie, mimo dziwnego, a często gminnego nawet tłomaczenia się; mimo próżności, która przez lekką zasłonę udanéj pokory wydawała się tém pocieszniejszą; nakoniec, mimo mniéj starannego wychowania; pan Jarvie miał rozsądek czysty, umysł wzniosły i szlachetny, a nawet dość naukowo wykształcony. Znał doskonale starożytności kraju i opowiadał dokładnie ważniejsze wypadki zaszłe w okolicach, któreśmy przebywali; a posiadając równie dobrze dawną historyją swego rodzinnego miasta, upatrywał już natenczas zarody przyszłéj jego pomyślności, które późniéj dopiero przyniosły spodziewany owoc. Uważałem także, i to mnie mocno cie-