Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 223 —

na barłogu, a drugą zdejmując szlafmycę, rzekł niezupełnie jeszcze rozbudzony:
— Masz wiedzieć panie Dugwell, czy jak cię tam nazywają, że jeżeli raz jeszcze przerwiesz mi mój spoczynek, oskarżę cię niezawodnie przed lordem majorem.
— Jest tu ktoś, co chce z panem mówić, — rzekł Dugal przybiérając ton ostry stróża więzienia, zamiast radosnéj i pokornéj mowy, jaką przywitał mego przewodnika. — Poczém odwrócił się, i wyszedł.
Długo biédny Owen wpatrywał się we mnie, nim zdołał mię poznać. W końcu, rozumiejąc żem przyszedł dzielić z nim więzienie, zawołał w rozpaczy:
— Oj panie Franku, panie Franku, jakie to nieszczęścia ściągnęłeś na siebie i na dom twój! — Nie mówię nic o sobie, jestem proste i nic nie znaczące zero; ale za cóż dożyłem tego smutku, abym ciebie, który byłeś ogólną summą nadziei swego ojca, jego omnium jedném słowem; który mogłeś zostać pierwszą osobą, w pierwszym banku, pierwszego miasta Wielkiéj Brytanii, ujrzał w nędzném szkockiém więzieniu, gdzie nawet szczotki dostać nie można do oczyszczenia zakurzonéj sukni!
Mówiąc to, ociérał z gniéwem ów niegdyś bez żadnéj plamki frak orzechowy; a długi nałóg wykwintnego ochędóstwa, zdawał się nową goryczą zaprawiać jego położenie.
— O Boże zlituj się nad nami! — mówił daléj Owen. — Co za nowina na giełdzie! nie było podobnéj od bitwy pod Almanza! — Chociaż w niéj padło naszych koło 5,000 ludzi, nie licząc rannych i w niewolę wziętych; ale cóż to znaczy w porównaniu z wiadomością, że dom Osbaldyston i Fresham zawiesił wypłaty.
— Przerwałem te wyrzekania, uwiadamiając go, że nie jestem więźniem, chociaż sam nie wiem za czyją pomocą odwiedzam więzienie. — Nie mogłem położyć końca cie-