Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 172 —

poprzedniego zawiadomienia i jéj saméj, i Marty; lecz ponieważ wyraźnego nie miałem zakazu, biblioteka była otwartą dla mnie i dla całéj rodziny, we wszystkich dnia i nocy godzinach; i nie mogłem być obwinionym o niedelikatność, chociażbym wszedł do niéj nieoczekiwany. — Nie wątpiłem, że miss Vernon przyjmuje często ojca Voghan lub inną jaką osobę, któréj rady kierowały jéj postępowaniem, i tylko w godzinach wolnych od wszelkiéj przeszkody. — Światło o późnéj porze, — cienie które sam dostrzegłem, — ślady na ścieżce wiodącéj do ogrodowéj furtki; — głosy i widma, o których rozprawiali służący, a zwłaszcza Andrzéj Fairservice; wszystko wskazywało, że oprócz zwyczajnych mieszkańców, jakiś gość odwiedzał bibliotekę; a że gość ten musiał mieć niewątpliwe związki z miss Vernon; postanowiłem odkryć — kto nim był? — w jakim celu przychodził? a nadewszystko, czyli rządził krokami Djany przez wrażenie bojaźni, lub przywiązania? — Nie mogłem zataić przed sobą, że ciekawość moja, jest jedynie skutkiem zawiści; chociaż bowiem nie miałem żadnych dowodów, byłem pewny, że doradzca miss Vernon jest mężczyzną, a do tego młodym i pięknym. — Uniesiony przeto żywą żądzą spotkania jak najprędzéj szczęśliwego kochanka, poszedłem do ogrodu, pilnować chwili, kiedy światło błyśnie w oknach biblioteki.
Lecz tak wielka miotała mną niecierpliwość, że stanąłem na miejscu godziną przed zachodem słońca, oczekując wypadku, który nie mógł nastąpić jak po zupełnym dnia schyłku. — Był to wieczór sabbatu, wszędy panowało głuche milczenie, przechodziłem tu i owdzie, rozmyślając o skutku moich zamiarów. Chłodne i balsamiczne powietrze uspokoiło nieco moją gorączkę, i gwałtowne bicie serca; a w miarę tego ostygał i zapał namiętności. — Zacząłem zimniéj rozważać, jakie miałem prawo rozpoznawać taje-