Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 8 —

dąc, że nikt lepiéj odemnie sądzić nie może, jaką drogą do szczęścia mam trafić, zdawało mi się, że samochcąc z niéj wyboczę, jeżeli starać się będę o powiększenie dostatków, które bez tego w rozumieniu mojem były już więcéj niż wystarczające na wszelkie, nawet najwymyślniejsze zachcianki.
Wspominałem już, że czynności handlowe nie były jedyném mojém w czasie pobytu w Bordo zatrudnieniem; lekceważąc to, co ojciec mój uznawał za najważniejsze, byłbym może zupełnie o handlu zapomniał, gdybym się nie lękał zniechęcić korespondenta naszego p. Duburg; lubo ten znajdując wielkie korzyści ze stosunków swoich z domem mego ojca, nadto był bacznym na własny interes, ażeby miał mu donosić złe wieści o jedynym synu, i ściągnąć przez to na siebie z obu stron wymówki. Pod względem obyczajów postępowanie moje było nienaganne; i zapewniając o tém ojca mego, Duburg oddawał mi tylko zasłużoną sprawiedliwość; zdaje mi się jednak, że zręczny Francuz byłby równie pobłażającym, gdyby nawet mógł mię obwiniać o cóś więcéj, jak o niedbałość w handlowych naukach. Cóżkolwiek bądź, przestając na tém, że mię codziennie widział parę godzin w kantorze, nie wzbraniał mi poświęcać resztę czasu muzom, i nicby zapewne nie miał przeciw temu, gdybym Corneilla i Boalo nad Sawarego i Pestlethwajta przekładał.
Ulubiona formuła, jaką zwykł był kończyć swe listy pan Duburg do swego korespondenta, była: „Syn wasz jest takim, jakim go tylko troskliwość ojca widzieć pragnie“. — Mój ojciec mniéj zważał na słowa, mogły być jak najczęściéj powtarzane, byleby dokładnie i jasno myśl przedstawiały. Pod tym względem sam nawet Adyssen niezdołałby wynaléźć przyjemniejszych dla niego wyrażeń nad te,