Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkich sił i daje kierowcy kopniaka w krzyż. Teraz wiedzą wszyscy co się stało. Niech to wszyscy diabli wezmą! Pocisk zerwał gąsienicę. Trzeba działać błyskawicznie. Dwóch wyskakuje pod osłoną ognia trzeciego z zapasowym członem gąsienicy w ręku. Wita ich grad polskich kul. Obmacują gąsienicę, szukając uszkodzenia. Musi być usunięta, inaczej wóz nie ruszy. Strzelec krótkiemi seriami kryje robotę kolegów. Kalecząc ręce, poderwali ciężką gąsienicę, wymienili człon, wbijając bolec silnym uderzeniem młota. Udało się. Wóz jedzie.
Kompania zachodzi na prawo. Pozorna przeszkoda zamyka drogę. W płytkiej kotlinie znikają czołgi, ostrzeliwując z nową siłą nieprzyjaciela. Polacy odpowiadają wzmożonym ogniem artylerii. Raz po razie dzwonią odłamki w wieżę lub o kadłub wozu. Ale to nieszkodliwe. Liczę rozpryski granatów: jeden, drugi, trzeci, tuż po sobie w polu widzenia. Kiedy przyjdzie następny? Może uderzy w naszą skrzynię? Trwożne te myśli przerywa rozkaz: »kompania wycofuje się... «
Wycofane na podstawę wyjściową w lasach wschodnio-pruskich, z których rano wyszli, obliczają załogi czołgów swoje straty. Zginął dowódca kompanii, rozbito lub uszkodzono szereg czołgów.

A więc natarcie czołgów na polskie stanowiska pod Mławą okazało się bezskuteczne. Artyleria polska przepędziła je ze stratami. Dopiero naloty bombowców nurkujących przy naszej bezbronności powietrznej, zmusiły nas do wycofania się z pozycji.