Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 041.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Franciszek Sickingen był bogatym szlachcicem, co mu nie przeszkadzało w rabunku ubogich ludzi. Otaczał się wielkiem mnóstwem ubogich, zbankrutowanych rycerzów i jeszcze większem mnóstwem mieszczan i chłopów. Ubogiej szlachcie obiecywał straconą ziemię, jeśli będzie dobrze biła jego przeciwników. Z początku, przed działalnością Luthra, palił zamki rycerskie i chłopskie domki. Był tak pewnym siebie, tak zuchwałym, iż nie bał się nawet cesarza i króla.
W sam raz spadła na niego „mądrość” Luthra. Zazdroszcząc biskupom i opatom ogromnych majątków, medytował nad tem, jak się dostać do tych majątków. Gdy Luther opluwał od r. 1519: papieżów, kardynałów, arcybiskupów, biskupów, prałatów, proboszczów, zakonników i nazywał ich bezustannie szatanami, antychrystami, kłamcami i łotrami — zatarł ręce, mówiąc do siebie z humorem: poczciwy Lutherek wie, gdzie szukać szczęścia; zabieram się nasamprzód natychmiast do biskupów, a potem do książąt... „Ewangelia nowa” Luthra otworzyła mu drogę do lekceważenia katolicyzmu.
Korzystał z takiej „religii”.
Zdobywanie cudzego mienia zaczął w Trier, gdzie miał swój pałac arcybiskup Ryszard von Greiffenklau.
Szedł swobodnie z częścią swojego wojska, przekonany, że wypędzi z miasta arcybiskupa na zawsze i zabierze dla siebie jego mienie.
Zdziwił się, gdy mu się nie udał atak na miasto Trier.
Arcybiskup Ryszard nie bał się nawet takich awanturników i zbójów, jak Sickingen. Miał sam w swojej rycerskiej krwi odwagę i dzielność. Miasto swoje uzbroił i bronił je. Sickingen rzucał się na jego