Strona:Walka Lutra z katolicyzmem 036.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nos na kwintę spuścił, odeszła go odwaga, głos jego, zwykle gwałtowny, krzykliwy, był tak cichym, iż go mało kto pochwycił uchem.
Na jego szczęście, przysłał mu tego dnia Hutten list, w którym dodał mu otuchy. Nie bój się, trzymaj się prosto, bądź mężem odważnym, — radził mu, nic ci nie będzie!
Co Hutten radził, uczynił Luther. Gdy go przesłuchano, dnia 18 kwietnia odmówił odwołania swoich książek.
Cesarz Karol V tak się rozgniewał na aroganckiego mnicha, iż kazał mu natychmiast opuścić Worms i siedzieć w domu cicho. Zabronił mu mówić kazania, czyli podniecania chłopów do wojny rewolucyjnej. Dał mu na drogę kilku opiekunów, aby mógł wrócić bez szkody do swojego domu.
Nie udała mu się ucieczka do Wittenburga. Na połowie drogi napadło go kilku zamaskowanych rycerzów, zaprowadzili go jak niewolnika do Wartnburgu i umieścili go na zamku pod strażą żołnierzów. Tak go zręcznie ujęto i schowano, iż nie wiedział, kto go wziął za kark i wsadził do kozy. Zdziwiłby się bardzo, gdyby mu powiedziano, że posłał po niego zamaskowanych rycerzów książę saski Fryderyk i kazał go zamknąć w Wartburgu. Książę Fryderyk lubił go przecież. Lubił go wprawdzie, ale dowiedziawszy się, że ten mały mniszek obraził cesarza, biskupów, książąt panujących i licznych posłów na sejmie, cofnął się od niego, obawiając się pogardy panów katolickich.
Przyjaciele Luthra roztrąbili po całym kraju, iż wrogowie pochwycili go na drodze do Wittenberga, związali mu ręce, obeszli się z nim okrutnie, zabili i wrzucili trupa w jakiś rów.