Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Po co mi to mówisz, są to rzeczy nieuleczalne i niepowrotne.
— Ona ma prawo cię zapytać, mówił dalej Adryan, czemu nie przypuściłeś jej do duchowej cząstki, czemuś nie próbował otworzyć jej krainy myśli; wśród których błąkałeś się bez celu i straży, szukając nieledwie pokusy.
— Ona nie rozumiała mnie nigdy.
— Czy próbowałeś przynajmniej być zrozumianym, czyś nie potępił jej bez wysłuchania, nie odrzucił z góry, czy masz prawo oskarżać ją za własne winy. Czy byłeś jej mężem, przewodnikiem i towarzyszem? Tu leży druga wina twoja. Samotny, znudzony, przejęty duchową pychą i moralnem lenistwem byłeś zgubiony od dawna, zanim wkradła się grzeszna miłość w twoje serce; dotąd strzegł cię przypadek tylko. Uderz się w piersi czy tak nie jest?
— Tak jest, odparłem smutnie, doskonale skreśliłeś mój stan moralny. Ale cóż ztąd czy los mój, dla tego żem go sam zgotował, jest przez to mniej gorzkim?
— Tyś nie powinien cofać się przed goryczą, ale szukać uleczenia, powtarzam ci, Melania cię kocha i cierpi, cierpieniem budzi się w niej życie nowe, rozszerza widnokrąg myśli i dojrzewa serce. Są chwile, w najbardziej zrozpaczonych położeniach, w których los daje nam nić zbawczą, jak tonącemu deskę ratunku, ale chwile te są niepowrotne i biada tym, co jej schwycić nie mogą! Zamiast poddawać się rozpaczy, zamiast szukać zapomnienia, spojrzyj na tę kobietę, której winieneś szczęście. Jeżeli możesz, choć czas