Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wanie tego malca. Od czegóż wy jesteście na tyłach? Kto nie pilnuje dobrze tyłów wojska, idzie pod krygsrecht i kulą w łeb.
Kiedy się tak sprzeczają, Janek ani na chwilę nie spuszcza wzroku ze zbliżającej się szybko kurzawy. Czy miał lepsze oczy od otaczających go żołnierzy, czy też fantazya snuła mu zwodnicze obrazy, dość że zdawało mu się, jakoby widział kilkakrotnie najwyraźniej ułanki z piórkami amarantowo-białemi, chorągiewki, żółte rabaty, konie lecące pędem.
— Dadząż oni wam bigosu! — szeptał spoglądając z ukosa na coraz bardziej niepokojących się Pandurów.
Nakoniec te chmury kurzu zauważono widocznie i w wojsku postępującem przodem, gdyż odłączyło się od niego kilkunastu Pandurów i huzarów, i pod wodzą porucznika von Szmulskiego popędziło ku podejrzanej kurzawie. Ale nie ulecieli i trzech stajań, gdy nagle hukło kilka wystrzałów, rozległ się potężny okrzyk, porucznik von Szmulski i jego Pandurzy w nogi, a za nim mnóstwo ułanów z pochylonemi lancami, leci, goni, pędzi jak huragan!
Dopieroż to zrobił się zamęt nie do opisania w szeregach austryackich! Na nieszczęście dla Austryaków droga w tem miejscu była wązka, z głębokimi, pełnymi wody rowami po obu stronach, tak że nie mogli się odwrócić, ani rozwinąć,