Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Spór o granicę w Tatrach.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

stroną wyzywającą, zaczepiającą, Polacy stroną odpierającą i to zwykle przegrywającą sprawę. Z serdecznością tedy na ustach urywają nam ci tak zwani «bratankowie» po kawale ziemi, i jeszcze nam każą dowodzić, że to było nasze, a my zamiast stać twardo przy swojem i gwałty siłą odpierać, zbieramy dowody jurydyczne, aby napastnikom dowieść, że to, co nam wydarli, było zawsze naszą własnością. I dziś jeszcze, gdy nam Węgrzy wtargnęli do serca Tatr, i usiłują wydrzeć Morskie Oko, to my, zamiast zażądać zwrotu tej części Polski, która w czasie rozbioru kraju do nas należała, ze ślamazarnością flegmatyka bawimy się w udowadnianie na papierze naszej, niczem niezachwianej posiadłości!
W chwili, gdy Węgrzy sięgnęli po stoki Żabiego nad Morskiem Okiem i zażądali ich oderwania, należało Polakom wystąpić z procesem o zwrot całej doliny Białej Wody po Polski Grzebień, i grzbiet oddzielający dolinę Jaworową, tak, jak szła granica przed grabieżą dokonaną w r. 1769, pod dowództwem barona Seegera, o czem niżej jest mowa, i kazać Węgrom dowodzić, na jakiej oni podstawie dzierżą tak wielki obszar ziemi obcej.
Puściliśmy płazem jeden rabunek «kochanych sąsiadów», co nas winem za nasze pieniądze upajają, nabrali oni też apetytu do dalszych zaborów. Z najwyższą bezczelnością każą Polakom dowodzić, że żywa część naszego ciała, odwieczny zakątek Polski nad Morskiem Okiem jest naszą własnością! I gdybyśmy im jeden brzeg jeziora pozwolili zabrać, wystąpiliby z pretensyami o drugi brzeg, i o dolinę Pięciu Sta-