Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Obrazek z podróży w Tatry.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wadzie. Napotyka się tu wielkie złomy granitu, po których ostrożnie się trzeba przesuwać, aby rąk i nóg nie połamać i całego siebie nie potłuc. Przez szczeliny słychać szum i łoskot ukrytém łożyskiem toczącego się potoku, który dopiero daleko niżéj na wierzch się wydobywa. Trzymając się stóp Koszystéj Wielkiéj, a nie Złotéj turni, wychodzi się na ścieżkę między kosodrzewiną, która następnie wśród świerków wyprowadzi na drogę wiodącą z Waksmundzkiéj polany ku Jaszczurówce.
Ztąd, jeżeli się pogoda nie zmieniła, nie wracaj wędrowcze do wsi, szukaj cudów przyrody górskiéj, utrudzeniem się nie wymawiaj, bo posiliwszy się dobrze wieczór, a noc na sianie przespawszy smaczniéj niż w mieście na materacu, ranek drugiego dnia zastanie cię silnym i zdolnym do dalszéj podróży po Tatrach. Właśnie ma zwiedzanie Tatr tę wielką zaletę dla ludzi, życiem miejskiém rozpieszczonych lub pracą umysłową i trudami z nią związanemi wycieńczonych, że odżywia ono organizm, hartuje go, wszelkie anormalia w ciele ludzkiém powstałe przez jednostajny ruch lub całkowity jego brak uchyla i zaprowadza równowagę między czynnikami ciała. Któremu to z szanownych turystów tatrzańskich, tak z płci pięknéj