Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Obrazek z podróży w Tatry.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opuszczamy Rabę, skręcając w bok przez Lubień, daléj Krzeczów, do stóp znacznego grzbietu z dwóch Luboniów złożonego (Luboń Wielki 3233’, Luboń Mały 2749’).
Wózek ciągną konięta w górę; dla ulżenia im ciężaru, a sobie dla wyprostowania ciała, idziemy pieszo.
Pusto i głucho naokoło, las nas oddziela od siedzib ludzkich i zasłania widnokrąg, dopóki nie staniemy na przechyleniu się drogi przy karczemce, Naprawą przezwanéj (na wys. 2167’). Tu na nowo świat górski się nam uśmiecha, połowa drogi z Krakowa do Tatr, i ta część kraju, cośmy ją przebyli, znika nam na cały czas pobytu w górach. Tatry z Lubonia majestatycznie się przedstawiają; z ogólnéj grupy ich pasma całego wyróżnić łatwo szczyt po szczycie i nazwać je po imieniu, naturalnie komu są znane. Płaty śniegow wiecznych zalegające w źlebach skalistych bieleją na tle sinych turni. A kto na Luboniu przy zachodzącém słońcu przyjrzy się całéj panoramie, jaka się ztamtąd roztacza na południe ku Tatrom, na zachód ku Babiéj górze, zbogaci pamięć jeszcze więcéj uroczym i wspaniałym widokiem.
Z Lubonia znów spuszczamy się na dół w dolinę Raby, gdzie jest Zabornia, znane miejsce z popasów i noclegów gościom uda-