legła dolina Liptowa z płynącym przez nią Wagiem bez romantycznych brzegów, nas nie zachwycała. Towarzyszą tu sobie w bezpośredniem sąsiedztwie, droga żelazna, gościniec i rzeka, przy nich mnóstwo wszędzie osad, a co szczególna, że się zwią imionami świętych. Na Liptowie przejeżdżaliśmy lub z drogi oglądaliśmy tyle miejscowości z podobnemi nazwami: Święty Marcin, Św. Michał, Święta Marya, Sw. Mikołaj, Św. Andrzej, Św. Jan i Św. Piotr. Nie będę się rozwodził nad wymienianiem wszystkich innych „dziedzin“, któreśmy spotykali w naszej drodze, bo te sobie każdy odczyta, wziąwszy mapę w rękę, dość, że wieczór o 8 godz. wjechaliśmy na rynek stolicy Liptowa, do Swatego Mikułasza.
Następnego dnia (⅝) rano mieliśmy sposobność rozpoznania, ile ulic, a w nich domów zniszczył przeszłego roku (r. 1883) pożar wzniecony przez zemstę ręką żebraka, któremu gdzieś jałmużny nie dano. Odnowione domy miały już wszystkie dachy kryte dachówką lub blachą.
Oprócz śladów przeszłorocznego nieszczęścia, oglądaliśmy okopcone mury kilku kamienic spalonych tego lata po przeciwległej stronie rynku. Wdawszy się w rozmowę z kilku obywatelami miejscowymi, dowiedzieliśmy się o walce narodowej do tego stopnia tu prowadzonej, że straży ogniowej niema dotąd w Mikułaszu dlatego, iż rząd nie chce pozwolić na jej utworzenie z komendą słowacką, tylko madziarską, a Mikułaszowianie wolą jej niemieć wcale, jak madziarską.
Ogromnie nas namawiano do zwiedzenia pieczar Demanowskich i zdrojowiska w Korytnicy. Jeden z obywateli ofiarował nam bez pretensyi konie do tej wycieczki, byle poznać osobliwości ich okolicy, aleśmy z tego skorzystać nie mogli, związani programem przedsięwziętej podróży, a szczególnie jej terminem.
O 7 godz. potoczyliśmy się szosą i w 1½ godziny stanęli w Hradku, gdzie do Wagu wpływa szumny potok Biały z pod Krywania i nad jego brzegiem sterczą mury zamczyska, częściowo jeszcze zamieskałego. Hradek w 15 wieku należał do posiadłości Komorowskich, wyżej wspomnianych przy opisie Orawy. Słońce nam porządnie dopiekało, i kurz po gościńcu dokuczał, żeśmy już na pogodę ciągłą narzekali. Deszczu pewna ilość wydawała się nam upragnionem życzeniem.
Wspaniały jest widnokręg z Hradku. Leży to miasto u stóp
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Naokoło Tatr.djvu/38
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.