jeszcze pasm górskich, jak Hale Turczańskie i Fatra, z przełęczy pod Choczem.
Po wyjeździe z Podzamków Orawskich toczymy się po gościńcu wyrobionym w zboczu gór po nad urodzajnemi brzegami Orawy. Miejscami równe, jak stół pola wśród gór, każą się domyślać istnienia tu niegdyś jezior, których dna stały się z czasem rolami. Przed 12-tą (po godzinie jazdy) przybyliśmy do Kubina.
Miasto Kubin, chociaż leży na krańcu ziemi Orawskiej, Węgrzy zrobili urzędową stolicą komitatu. Odznacza się ono śliczną okolicą. Na tle wyniosłej góry Wielkiego Chocza, który się od południa wznosi piramidalnie, rozsiadło się stare miasto na dolinie uroczej Orawy, do której tu wpada inny potok płynący od Górnego Kubina. W środku rynku stoi dom zajezdny z salą restauracyjną ozdobną na I piętrze, gdzie nam wyborna muzyka cygańska podczas obiadu wygrywała różne melodye polskie i węgierskie.
Z Kubina puściliśmy się krótszą drogę na Liptów, tj. opuściliśmy brzegi Orawy, która pod Kralowianami wpada do Wagu, i podążyliśmy przez Górny Kubin, przez Jesienową na grzbiet po pod Walentową Skałę u stóp wspaniałego Chocza. Imponuje on tu całej okolicy; widać go z daleka w obydwie strony, tak z Orawy, jak z Liptowa.
Z grzbietu wspomnianego, który właściwie jest przełęczą, nowy a piękny się wyłania widnokręg na turnie Hal Turczańskich od zachodu, na Fatrę i Matrę od południa. Granitowe te wierchy dziko potargane i ostre, znacznie się różnią kształtem od łagodnych, wapieniowych Hal Liptowskich. Już na przechyleniu grzbietu ku południowi, rozsiadła się ostatnia wieś Orawska Dubowa Walaska, z kościołem murowanym, u wstępu do nowej uroczej doliny, której wschodnią ścianę, najeżoną romantycznemi turniami, tworzą stoki Chocza Małego, a zachodnią stoki Bukowca, środkiem toczy się potok Dubowy. Nie mogliśmy się dosyć nacieszyć pięknością okolicy. Gościniec wyborny, widoki na obie strony zachwycające, przed sobą mieliśmy wyłom ku nowej dolinie; wóz toczył się żwawo, że wnet ujrzeliśmy w głębi miasto Rosenberg, po Słowacku Rozną zwane. Tymczasem całkiem niespodziewanie od wschodu przedstawił się nam malowniczo na szczycie góry, piętrzący się zamek Likawa. Nic nie wiedząc z jego przeszłości, minęliśmy go bez poznania, czego potem mocno
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Naokoło Tatr.djvu/35
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.