w oszklonych szafach, umiejętnie wypchane, stosownie urządzone, zajmują uwagę gości, obok okazów roślinnych i mineralogicznych wszelkiego rodzaju ogląda się w małych modelach wyroby przemysłu drobnego ludowego, tak, że po zwiedzeniu całego zbioru, można nabrać wyobrażenia właściwego o zasobach i pracy mieszkańców Orawy. Do ostatniej w tem szeregu komnaty wchodzi się do góry po kilku schodkach. Jestto izba w okrągłej baszcie z niezmiernie grubemi murami i ozdobnym belkowanym pułapem na zbrojownią przeznaczona. Różnego rodzaju broń sieczna i palna hełmy, kirysy, pancerze, tarcze, całkowite zbroje, halabardy itp., przeważnie z 17 wieku, uprzytomniają postacie obrońców Orawy z przeszłości. Dziwić się trzeba, że się tu tego jeszcze tak znaczna ilość przechowała po wielokrotnych zaborach zamku Orawskiego przez tę lub ową stronę walczących o zwycięstwo. Nie brak w tej najporządniejszej części zamku także ciasnych izb, zaułków, komor i ciemnic, które służyły zapewne do gospodarskich celów.
Naprzeciw, że go tak nazwę, zachodniego pawilonu, stoją budynki po wschodniej stronie dziedzińca, a przy nich krzewią się ogródki na tarasach posadzone. Jedna obszerna izba, czarna od dymu zdradza działalność pożaru, który w roku 1800 ztąd wybuchnął i obydwa wyżnie zamki zniszczył. Tu między dolnym u pośrednim zamkiem wznoszący się budynek był masztalernią wystawioną w 1570 przez Franciszka Thurza.
Szerokie, kamienne schody wiodą ku górze. Wyniosły budynek piętrzy się już w ruinie. Dach wprawdzie kryje z wierzchu mury, ale przez otwory w nich widać pustkę wewnątrz. Przeszedłszy najprzód czworoboczną wysoką wieżę, wychodzi się na dziedzińczyk ciasny, przyparty do skały, pod którą mieści się niezwykła osobliwość: studnia sięgająca głębi 288 stp. a z tych 34 stopy niżej jeszcze poziomu rzeki Orawy, wykuta w litej skale.
Następnie dostajemy się na schody w głównym pawilonie pośredniego zamku. Tu wszędzie jeszcze widać w odrzwiach, futrynach okien, ślady stylu ostrołukowego, ale sklepień się nigdzie tu nienapotyka. Resztki niedopalonych tragarzy tkwią jeszcze w murach. Znać komnaty miały pułapy belkowane, a gdy te zgorzały, kilkopiętrowy gmach wewnątrz tworzy dziś przestwory jednolite od dachu do fundamentów. W przekroju pozio-
Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Naokoło Tatr.djvu/19
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.