Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Kilka wrażeń z Tatr.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Tatrach pustka w turniach i na halach. Sama myśl, że się można kilka dni błąkać po górach i nikogo nie spotkać, jest przykrą. Widok szałasu opuszczonego, choćby się doń nawet wstępować nie miało, gdy pasterze w nim siedzą, sprawia wrażenie smutne, przypominając koniec wszystkiego na świecie.
Wśród morza głazów i przepaści miło się robi na sercu, gdy się posłyszy szczekanie psów oznajmujących istność ludzi. Za głosem idąc wzrokiem dojrzy się gdzieś na upłazie dużo plamek białawych, które się poruszają. To kierdel owiec pasących się pod dozorem juhasów i tęgich psów białych liptowskich. Owdzie gdzieś na ścieżce spotka się górala dążącego z hali do wsi lub odwrotnie. Nawet brudny juhas, pierworodny syn natury górskiej, dzikiej okolicy, byle żebraniną nie popsuł wrażenia, służy za ozdobę Tatrom. Za poetą tedy na zakończenie tu godzi się powtórzyć o górach słowa:

„Wszystko w nich dzikie, tak cudne zarazem,
Że snów czarownych być zda się obrazem“.