Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

minać sobie i garbatego Chaima, zwanego Organistą; bo nim jeszcze budynek stanął pod gontem, on już rozparł w nim swój szynkwas, roztasował swe garnce, flaszki, kwarty i kwatyrki i przechrzciwszy przyszłą siedzibę od siebie Organiściną, szynkował w niej po dzień dzisiejszy, a szynkował z bezprzykładnym w okolicy powodzeniem.
Mogłeś przejeżdżać tamtędy we dnie czy w nocy, w powszednią czy świąteczną, jarmarcznią czy odpustową dobę, zastałeś zawsze tłumno i pełno w sieniach i przed zajazdem, ludno i gwarno w szynkowni i w alkierzu.
Garbaty Organista jak Bóg wie zkąd swój ni właściwy wziął przydomek, tak Bóg wie jaką szczególną siłą tajemniczą umiał przywabiać sobie gości, jednać przyjaciół i łaskawców, i osobliwszą na wszystkich wywierać ponętę.
Żaden brykarz, solarz, maziarz, żaden w ogóle wóz z okolicy nie przejechał pewno popod okna ryczychowskiej karczmy, nie zarztymawszy się bogdaj na chwilę u jej wrót, nie pomówiwszy bogdaj kilka słów z arędarzem.
Garbaty Organista, wylany na wszystkich usługi, nigdy na godzinę nie opuścił domu, zawsze w każdej dobie i porze można było go zastać gotowym i ochoczym do rozmowy, a co główna zawsze w najweselszem pod słońcem usposobieniu.
A ktokolwiek w dłuższą zapuścił się z nim rozmowę, mógł domyśleć się potroszę, dlaczego ryczychowska karczma, nie mając ani miar lepszych, ani trunków