Strona:Walerian Kalinka - Jenerał Dezydery Chłapowski.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ski, z rozpaczą w duszy: „Ten człowiek (mówił on) zgubi siebie i nas“[1].

Zastraszyć Rosyą widmem Polski, aby Polskę potem usunąć na stronę a z Rosyą się związać do dalszej z Anglią walki, — oto gwiazda przewodnia jego wyprawy; fałszywe to światło zgubiło wielką armią. Ze złą polityką i największy geniusz dobrych operacyj wojennych prowadzić nie jest w stanie. Nie przeczym, że były i inne przyczyny tej niesłychanej klęski. Były mrozy, o tej porze niezwyczajne: przed końcem Listopada termometr spadł do 28 Reaumura, niżej zera. Bezwątpienia, musiały one być straszne dla wojska źle odzianego, a mianowicie dla koni źle podkutych; ale ta klęska, sama w sobie nie była tak stanowczą, jak to lubią przedstawiać Francuzi, którzy wszystkie niepowodzenia tej kampanii przypisują nieprzyjaznym żywiołom natury. Większem nierównie dla Napoleona złem, przez francuzkich historyków starannie zakrywanem, stała się drapieżność jego żołnierzy, która bezmała całą zaraziła armią. Było jego systemem żywić swe szeregi, w krajach z któremi wojował lub przez które przechodził, zapomocą rekwizycyj. Il faut que la guerre nourrisse la guerre, niechaj wojna, mawiał, żywi wojnę; i żywiła ją też (powiedzmy nawiasem) bo z jednej rodziła się druga. Szło to jakoś, póki toczył wojny w krajach ludnych i bogatych jak Niemcy; nawet w Księstwie warszawskiem, w pierwszej kampanii, jeszcze ten sposób prowiantowania wystarczał; niemniej jednak, system ten wprowadzał żołnierzy na śliską drogę żywienia się własnym przemysłem; ztąd grabieże, gwałty, rozboje, które weszły w zwyczaj napoleońskiego żołnierza. Davoust, kiedy mu powiadano, że wojsko, które przed nim weszło, zrabowało miasto, nie pytał jakiej było narodowości, tylko co rabowało: jeżli pieniądze i kosztowności, to Francuzi; jeżeli pościel, konie, bydło, to Niemcy; jeżli piwnice, to Polacy. W potrzebie zabierano wszystko, i nad potrzebę; nieraz więcej marnując, niż biorąc, pustosząc kraj, przywodząc mieszkańców do ubóstwa, do

  1. Z opowiadania jenerała Chrzanowskiego.