czytał ją codziennie, nie opuszczała go i w kampanii r. 1831, i zwykł był mawiać, że ilekroć jednę stronnicę tej książeczki przeczyta, lepiej rozumie sprawy tego świata. Ale przy tem wszystkiem, był on że tak powiem, katolikiem prywatnym, przekonania religijne uznawał jako rzecz najwyższej wagi, ale zupełnie osobistą, rodzinną; ich związku z życiem publicznem niedobrze pojmował i nie zastanawiał się dotąd nad niezbędnością Kościoła i wiary dla narodów i dla państwa. Dopiero w Rzymie zaszła u niego pod tym względem odmiana; to też podróż do wiecznego miasta stanowi epokę w jego życiu, a z wielu miar i dla prowincyi, nowej epoki przynosi początek.
Jak we wszystkiem, tak i w tem, szedł do celu prosta drogą. Przepędził tydzień na rekolekcyach u ś. Euzebiusza, z wojskową, a raczej zakonną ścisłością. Po każdem rozmyślaniu kładł na papier swoje myśli i postanowienia, i przekonał się, o czem dotąd mniej myślał, że w życiu człowieka publicznego, modlitwa jest rzeczą niemniej potrzebną, jak praca, nauka i czuwanie nad sobą; że mu daje cnoty, bez których inne nie wystarczą: spokój, wyrozumiałość i nadzieję — wbrew nadziei! Nadjechał był do Rzymu O. Ravignan i otworzył tam szereg konferencyj. Chłapowski żadnej z nich nie opuścił, każdej słuchał z mocną wolą, aby je na swój pożytek obrócić. Po każdej wracał do siebie i spisywał treść. Czytałem te jego notatki i byłem zdumiony, że człowiek już wiekowy, stary żołnierz, tak dokładnie wszystko chwytał i z każdej konferencyi przyjmował to właśnie, co było najjędrniejszego, najbardziej odpowiadającego potrzebom ludzi żyjących w świecie. — Właśnie podówczas tworzyło się w Rzymie Zgromadzenie Zmartwychwstańców; Chłapowski znajdował się na pierwszej mszy Kajsiewicza i Semeneńki i z nimi wszedł w ścisłą zażyłość. Jeden z pierwszych ocenił on pożytek tego zawiązku zakonnego, który choć najmłodszy i najuboższy w siły i przeto mało czem mógł się dotąd zasłużyć, niemniej jednak dla Polski był ważnym, bo stał się dla niej nowym łącznikiem ze Stolicą Apostolską. Był też stałym jego przez lat kilka dobrodziejem, a przyjacielem pozostał
Strona:Walerian Kalinka - Jenerał Dezydery Chłapowski.pdf/176
Wygląd
Ta strona została przepisana.