Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
23

gniewnie. — Niema tu żadnego powodu do niepokoju...
Ona jednak nie słuchała go i nowe już łzy cisnęły się do jej oczu, gdy wśród ryku trzód zganianych do obór, wśród odgłosów wierzbowych ligawek, doleciały zdaleka dźwięki trąbki pocztowej. Dłoń dziewczyny opadła na ramię ojca, którego prosiła tym ruchem i spojrzeniem o ciszę, a sama z główką pochyloną nadsłuchiwała tych dźwięków, które wiatr wieczorny niósł z przestrzeni.
— Widzisz, Wacław jedzie — wyrzekł uradowany pan domu.
Nie odpowiedziała nic, tylko w miarę jak przybliżał się głos trąbki i brzmiał coraz wyraźniej, wypogodzały się jej rysy boleśnie natężone i zdawało się, że można było widzieć fale krwi, uderzające naprzemian i schodzące z jej twarzy, wmiarę jak wzmagała się lub słabła nadzieja. Trwało to zaledwie minutę, ale któż nie wie ile