Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kolwiek uśpić sumienie i osłonić rzeczywistość, znikają z umysłu, a błędy i szaleństwa występują z przerażającą nagością. Albino, jakkikolwiek będzie rezultat jutrzejszego pojedynku, życie moje już jest skończone, wszystko ludzkie skonało we mnie razem z Idalią; to co pozostało, nie warte wspomnienia nawet. Materyalna istota moja przetrwać może i błąkać się po świecie długie lata jeszcze, ale to nie będzie już moje rzeczywiste ja, Albino, bo ono leży pochowane pod jej słoneczną mogiłą. Czuje to po oschłości serca, po pustce myśli, po braku boleści nawet; wszystko we mnie zamarło i zniszczało pod strasznem tchnieniem nieszczęścia.
Widziałem Laurettę obłąkaną, jej ojca konającego z boleści i patrzyłem na to suchem okiem, nieporuszonem sercem; nie obchodzili mnie już ci ludzie i ich cierpienia.
Świat odwrócił się odemnie ze wzgardą, nazwa mordercy i uwodziciela przylgnęła do mnie.
Potępił mnie brat własny, lecz cóż mi to znaczy? Niema już bólu coby znalazł echo w piersi mojej, żadne wesele rozradować jej nie zdoła. Ja już jestem umarłym, Albino.
Życie moje było bezużyteczne i szkodliwe. Szedłem ślepo za wolą chwili, za fantazyą ciała, za kaprysem wyobraźni; jak bezmyślne dziecko, rwałem wszystkie kwiaty życia niezmordowaną dłonią, chociaż one więdły mi w ręku. Przeszłość cała powstała przeciwko mnie, w chwili gdym chciał jej zapomnieć, oskarżyła mnie i stanęła w poprzek życia.
Jam nie winien złego za które mnie potępiają, a jednak nie mogę powiedzieć z poetą tego wielkiego słowa: „Jam czysty.“ Wśród rozbicia wszystkich nadziei, nie pozostało mi na pociechę przeświadczenie o niewinności mojej. Oto masz spowiedź mego życia, Albino, smutną ale sprawiedliwą spowiedź spiorunowanego człowieka.
Posyłam ci ten list, bo cokolwiek przyniesie jutro,