Strona:Wacio nauczycielem.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rysio. (wpada rzuca się na szyję Wacia Ach, jakto dobrze, jakto dobrze, żeś nie wyszedł... taki kawał drogi przebiegłbym napróżno. A mam ważny, bardzo ważny interes...
Wacio. (uradowany) Jakże się cieszę, żeś przyszedł! Tak dawno ciebie nie widziałem... Jak się miewasz? Czy wszyscy w domu zdrowi?
Rysio. Ja mam się dobrze, ale, wyobraź sobia Helutka upadła na trotuarze i zwichnęła nóżkę. Doktór mówił że jest nawet małe złamanie. Tatuś i mamusia wywieźli ją zagranicę na operację, zostałem sam...
Wacio. Przykrzy ci się pewnie?
Rysio. Roboty mam dużo, więc mi się nie przykrzy, ale wciąż jestem w strachu o Helutkę...
Wacio. A nie miałeś jeszcze stamtąd wiadomości?
Rysio. Miałem list, że operacja konieczna i niebezpieczna, ale, że natychmiast zatelegrafują po operacji...
Wacio. Ale jeszcze nie telegrafowali?
Rysio. Właśnie, że już i dlatego przyszedłem...
Wacio. I cóż telegrafują?
Rysio. Nie wiem... telegram po francusku...
Wacio. Ach!
Rysio. Przyszedłem ciebie prosić...
Wacio. (zaniepokojony) O co?
Rysio. Żebyś mi przetłomaczył...
Wacio. Ja?