Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

datku stróż nie omieszkałby przyjść się pochwalić w nadziei otrzymania datku?… Czekajmy, zobaczymy!… W każdym razie roztropność każe zniszczyć przedewszystkiem odzież Nojo-sana. Cokolwiek się stało, jest ona dowodem, który może ją niepotrzebnie wplątać w brzydką sprawę, w proces… Zupełnie niepotrzebnie!… Co z nią zrobić!?… Spalić!?… Zostaną w kuchni zbyt widoczne ślady. Zakopać?… Ogrodnik może zauważyć świeżo poruszoną ziemię i rzeczy wydostać!… Wyrzucić na ulicę? Jeszcze gorzej… Ach, niech co chce będzie!… Zaczekam, zaczekam! Biedziła się z dziwacznemi myślami, czarną chmarą napływającemi jej do głowy, z okrutnemi przypuszczeniami, z niepohamowanym lękiem, ogarniającym ją chwilami z taką potęgą, że chciała wstać, biec zaraz, natychmiast do wstrętnego Inotsuke Jokojamy, aby wyznać mu wszystko… To znowu wstrząsała nią rozpacz po utraconej w tak straszny, niepojęty sposób miłości!… Dziwiła się wszakże, że boleść z tego powodu jest daleko mniejszą, niż wyobrażała sobie, że być powinna i obwiniała się o ostateczne zepsucie i samolubstwo…
A może to wszystko tylko wypadek dziwaczny i Nojo dziś jeszcze wieczorem wróci, przyjdzie w nocy, jak zwykle, i z wesołym, tłumionym śmiechem opowie wśród pieszczot całe zabawne zdarzenie!…
Na wszelki wypadek przed przyjściem służącej wymyła spłakaną twarz zimną wodą i wy-