Strona:Wacław Sieroszewski - Wrażenia z Ameryki.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział nam minister Stetson, miały być najwcześniejsze kolonje polskie, bo już w XVII wieku. Drugiem miastem był mijany dzisiaj Charleston, duże miasto na czarnym cyplu ziemi, otoczonym dookoła szafirowemi falami Atlantyku. Tu skonał z gangreny i upływu krwi Kazimierz Pułaski.
Błyszczący olśniewającym blaskiem Atlantyk wynurzył się prawie nagle z boku i już nie opuszczaliśmy jego brzegu, a nawet miejscami przelatywaliśmy nad jego wzburzonemi zatokami... Zresztą trudno tu było rozróżnić, gdzie kończy się ziemia, gdzie zaczyna woda... Błyszczała ona w obie strony, aż po kres horyzontu. Zalane były nietylko pola, łąki, lasy, ale i drogi, domy, miasta... Przelatywaliśmy nad zburzonemi mostami i nad małemi wysepkami suszy, gdzie pod gołem niebem obozowali skupieni mieszkańcy wraz ze swemi stadami i dobytkiem, jak w czasach potopu...
Olbrzymia powódź zdawało się że połączyła wszystkie rzeki Północnej i Południowej Karoliny, że sięga do matki rzek, do wspaniałej Missisipi...
Przy przelotach nad Oceanem zrozumiałem, jak bajecznego pomocnika w samolotach zyskał marynarz, geograf i wywiadowca... Przecież z płatowca widać doskonale najmniejszą mieliznę, kamień, rafę głęboko pod wodą, przecież przed