Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na porwała pierwszą łódź i zawijając z rykiem szczytowe wełny, poniosła ją ku nam. Rybacy bijąc w tył wiosłami lekko, jak szklarka skrzydłami, utrzymywali stateczek poza wałem piany, którego skręty wyprzedzały ją zaledwie o kilka metrów. Podziwiałem zręczność i zimną krew rybaków. Bałwan z łoskotem spadł na brzeg, zrzucił ze swych wypukłych bark stateczek tuż u naszych nóg i z sykiem się rozlał. Natychmiast rybacy wyskoczyli z łodzi i pociągnęli ją za dziób i burty ku lądowi. Chłopcy z naszego grona pośpieszyli im z pomocą, zaczepili do wbitego w dziób łodzi kółka długą linę stojącego opodal kołowrotu. Do jego drągów wprzęgli się natychmiast starzy i młodzi. Obok włochatego jak satyr starca, szła półnaga kobieta z dzieckiem na plecach; obwisłe jej piersi przelewały się wciąż przez drąg kołowrotu; za nią prężył się zupełnie nagi, jak z bronzu odlany młodzieniec, dalej dziewczyna z opaską płócienną dokoła bioder, z wąsami wytatuowanemi na ustach, z sinemi ry-

79