Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

propozycją, zagadał znów o swem ubóstwie, dzikości, o braku wygód, o złem nieodpowiedniem pożywieniu dla takich jak my panów, o znacznej odległości od sklepów, poczty, urzędów... Opór jego oraz całe zachowanie wydały mi się jakieś podejrzane. Nalegaliśmy dalej na niego. Wtedy przyznał nam się, że się boi Japończyków, którzy mogą go prześladować za psucie im interesu... Rozśmiałem się, powiedziałem, że dla Japończyków to nie ma znaczenia, że z hotelu w każdym razie wyprowadzimy się, jeżeli nie do niego, to do kogo innego, jeżeli nie tutaj, to w sąsiedniej wsi Sataj, Atma albo przeniesiemy się nawet do Piratori.
— Przyjechaliśmy do Ajnów, nie do Japończyków! — zakończyłem... Wymienienie nazwisk oraz ostatni argument zrobiły na rybaku wrażenie. Podrapał się w głowę, zupełnie jak nasz chłop, i powiedział, że on owszem radby, lecz... w tak poważnej sprawie musi się naradzić z żoną.

39