Strona:Wacław Sieroszewski - Wśród kosmatych ludzi.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zjawił się w trakcie naszej rozmowy, był o wiele wstrzemięźliwszy.
— Dać trzeba ale nie zadużo... — radził spokojnie.
Daliśmy im cztery jeny. Nomura nie posiadał się z radości. Szczere wzruszenie malowało się na jego mięsistej twarzy, chciał żonę wysłać do domu a sam miał zostać, aby nam pomagać i towarzyszyć. Po naradzie odrzuciliśmy propozycję. Niech lepiej jedzie naprzód i przygotuje wszystko u siebie, gdyż tu w mieście nie jest nam potrzebny. Odszedł, powtarzając nieskończoną ilość razy: „ejro-ro-roi!“ (śliczny podarunek) „jai-ra-igere!“... (dziękuję).
W kilka dni potem wyruszyliśmy kolejką z Mororanu na wschód. Tor biegł brzegiem Oceanu: miejscami lazurowe fale lizały żółty piasczysty nasyp. Słońce zalewało potokami żywego złota okolicę, cudnie odświeżoną przez niedawne ulewy. Ciemne kędzierzawe od lasów przylądki podszyte blademi ławicami wrzynały

25