Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiwać na siebie, bodąc się, topić się wzajem i druzgotać… Łoskot zderzeń, chrzęst łupanych i gniecionych lodów, bełkot i pomruki wody, szum wirów, ryk urwistych brzegów, oranych przez boki na sztorc postawionych ławic lodowych — wzrosły do niesłychanego stopnia tak, że zagłuszyły wszystkie dźwięki ziemi: i klangor przelotnego ptactwa, i głosy ludzkie i szum wiatru. Wygnańcy jednak wśród tego huku, ryku i strzelaniny rozróżniali doskonale cienkie, miarowe, jak kucie dzięciołów, uderzenia młotów po żelazie — to ich towarzysze nitowali za rzeką zbawczą łódź. Lęk ich ogarnął, żeby nie usłyszeli tego kucia kozacy, więc natychmiast wrócili do miasteczka i, śpiewając i hałasując w swych mieszkaniach, udawali znów, że ich jest dużo. Aż rzeka oczyściła się od kry. A wtedy na maluch-

15