Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tymczasem ze wzrastającym apetytem skubał mech, wygrzebując go racicami z pod śniegu. Nareszcie Foka, znużony, spróbował zmienić postawę, i śnieg silniej naciśnięty zaskrzypiał mu zlekka pod łyżą. Rogal drgnął, nastawił uszy, podniósł łeb i dużymi, płomiennymi oczyma jął niespokojnie szukać w zaroślach przyczyny szelestu. I nagle wzrok jego spotkał się, może po raz pierwszy, z drapieżnym, utkwionym weń spojrzeniem czających się za krzakami ludzi. „Dzikus“, ogarnięty niezmienym zdumieniem i trwogą, stanął nieruchomy. Skorzystał z tego Dżianha, z szybkością błyskawicy łuk napiął i puścił strzałę w ten widniejący o kroków kilka łeb rosochaty. Ale cel zniknął prędzej, nim strzała do niego dobiegła. Pocisk,