Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wieloryb tu!... — rzekł gburowato sternik.
Nim skończył, morze rozwarło się z łoskotem, słup wody wyleciał wysoko, i brunatny grzbiet wynurzył się z wodnych skrętów.
Płynął ku nam na ukos, wielki, jak rafa. Strzelec nachylił się do celu i ścigał go ostrzem harpuna. Potwór zwolna zataczał ponad wodą łuk, dążąc w głębiny; już mała jego płetwa koło ogona błysnęła w powietrzu...
— Spóźnił się, niedołęga! — mruknął sternik.
Jednocześnie w poświstach wiatru buchnął strzał i czarna błyskawica rozwijającego się sznura przecięła blask morza. Dym prochu zakrył na chwilę pocisk i ofiarę. Strzelec podniósł pytająco do góry głowę.