Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean II.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nietylko nie jestem przeciwny zdobyciu złota i drogich kamieni, lecz owszem radbym przyprowadził do Europy okręt pełny tego złota, zamiast już mocno nadpsutych naszych futer!... Ale ta wyspa, choć wydaje się tak mała, dosyć jest obszerna, aby dla zbadania jej nawet powierzchownie stracić nie miesiące, lecz lata całe... Tymczasem skąd weźmiemy pożywienia?... Dzikie owoce, jakie spożywamy teraz w tak wielkiej obfitości, raz zniszczone zjawią się po roku zaledwie... Zwierzyny również nie na długo starczy, tem bardziej, że wypłoszona przez nasze poszukiwanie rudy, rozsadzanie prochem skał i kopanie szacht, rozbiegnie się na pewno i schroni w niedostępnych kryjówkach... Radzę więc wam przedewszystkiem, dopóki zwierzyna, ryby i ptactwo nie są przepłoszone, uczynić wielkie łowy zbiorowe w celu ich schwytania i zasolenia z nich wielkich zapasów mięsa dla przyszłych robót... W tym celu dziś udam się na wywiady z wybranymi towarzyszami... Inni będą tymczasem zbijali beczki, gotowali naczynia i przesiewali potrzebną sól... Jeszcze inni, biegli w metalurgji, przeprowadzą skrupulatną próbę przyniesionej rudy, a skoro takowa okaże się istotnie złotą, nieomieszkamy niebawem udać się na miejsce, aby zbadać układ jej gniazd i złogów oraz ilość prawdopodobną, a potem przeprowadzić dalsze poszukiwanie... Przyznajcie jednak, że najprostszy rozsądek każe przedewszystkiem przekonać się, jaki jest charakter