Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

często o wiele wyżej nad pociągiem, też łany ryżowe, drzewa ogrodów, zagony bobu, cebuli, łopuchy, lotosu, domki i świątynie na stromych, pociętych w stopnie zboczach. Czasami cała góra do szczytu wygląda, jak oparta o niebo „drabina Jakóba“, a na wierzchołku wychyla się z zieleni domek zgrabniuchny. Przez otwarte ściany widzę siedzących tam mężczyzn przed wrąbanem w podłogę kwadratowem ogniskiem. Pyzaty imbryk, pełen herbaty, wisi na sztucznie ruchomym, metalowym wieszaku, a obok klęczy kobieta.
Gorąco. Nizka szerokość geograficzna daje się czuć dosadnie. Coraz częściej pierzaste, lśniące palmy kędzierzawią się w ogrodach. Są one tu o wiele okazalsze, niż na północ od Tokio. Ogromne, jasne liście bananów strzelają wysoko ponad dachy chat. W zaroślach, na nizinach, przeważa bambus, na górach kręta sosna japońska, w sadach tuje, widłaki, cisy, granaty, drzewa figowe, klony, cyprysy japońskie, no i rozumie się, że wszędzie ukochany, lekki i dźwięczny „kirin“ z miękkimi liśćmi. Ślicznej wierzby japońskiej, ozdoby gajów północnej i środkowej Japonii, oraz tamtejszych dębów, czerwonych sumaków i olchy nie widać. Dość rzadko również spostrzegam plantacye kopulastych krzewów herbacianych i wcale nie widzę szkółek młodej jedwabnicy, podobnej do starej