Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widziałem jasno, że nikt z nas by stąd cało nie uszedł i długo stałem na pokładzie, myśląc o kraju. W parę tygodni potem przeczytałem w gazetach, że niedaleko od tego miejsca poszedł w podobny sposób na dno japoński parostatek, wiozący kompanię „gejsz“ wracających z Osaka, gdzie tysiąc ich brało udział w religijnej procesyi tysiąclecia jednej ze świątyń. Szesnaście dziewcząt i wielu innych podróżnych utonęło i nawet ciał nieszczęśliwych nie znaleziono. Kogo woda nie zalała odrazu, tego bałwany rozbiły o głazy. Prądy tu zdradliwe i skały nieprzystępne. Za to wyglądają bardzo malowniczo. Na wierzchołku jednej z nich, ostrej jak igła, samotnie wznoszącej się wśród zatoki, niedaleko Kobe stoi śliczna, mała latarnia morska, podobna do orlego gniazda.
Kolej wciąż biegnie, mając z jednej strony perłowe morze a z drugiej pola ryżowe bez końca. Pewnie to już drugi zbiór ryżu, gdyż widziałem na północy łany o wiele dojrzalsze. Ponieważ kompost rybi staje się coraz droższym, Japończycy próbują zastąpić go inną mierzwą: bobowymi wytłokami oraz zielonym nawozem. W tym celu zasiewają na zimę pola ryżowe koniczyną, którą następnie przyorują. Sadzą też i inne rośliny, ale wszystko to nie może zastąpić śledziowego kompostu, który daje najwyższe gatunki ziarna, naj-